W polskiej sieci funkcjonuje już kilkanaście wirtualnych krajów. Największe z nich tworzy blisko 400 osób.
Denerwuje Cię Polska? Załóż sobie własny kraj.
Zakładanie fikcyjnych państw to nic nowego. Po raz pierwszy wirtualny kraj został stworzony w USA na początku lat 70. minionego wieku i nazywał się Królestwo Talossa. Teraz pomysł spodobał się również polskim internautom. Jesteśmy największą na świecie mikronacją- chwali się Michał Łaski, który w wirtualnym świecie jest kanclerzem księstwa Sarmacji. -Mamy już prawie 400 zarejestrowanych obywateli. Mamy swój rząd, parlament, sąd najwyższy i siły zbrojne- wylicza. W Sarmacji działa nawet Grodziska Agencja Prasowa, dostarczająca najświeższych newsów o wirtualnym świecie. Ostatnio np. poinformowała o wprowadzeniu stanu wyjątkowego z powodu ataku wirusów komputerowych na strony Sarmacji. Jest też Instytut Edukacji Sarmackiej im. Sebastiana Inkaskiego, który jest szkołą dla nowych Sarmatów. Sarmacki Ośrodek Badania Opinii Publicznej zajmuje się sondowaniem nastrojów obywatelskich. Goście księstwa mogą zapoznać się z przepisami prawnymi w rodzaju sarmackiego Kodeksu karnego czy dekretu o tytułach szlacheckich. Sarmacja ma nawet krajową ligę piłkarską.
Udział w mikronacjach to dobry sposób na spędzenie wolnego czasu. Tworzą one fikcyjne państwa i zarządzają nimi. Mają mnóstwo niekonwencjonalnych pomysłów, które w wirtualnym świecie mogą wcielać w życie. Jedynym ich ogranicznikiem jest tylko ich wyobraźnia. -Mikronacja Sarmacja powstała jako efekt fascynacji niepowtarzalnym klimatem monarchii Austro –Węgierskiej- twierdzi cesarz Franciszek Józef II. Jego zdaniem udało się uchwycić i odtworzyć wiele charakterystycznych cech tego państwa. Udało się nawet odbudować charakterystyczną dla tamtej epoki rywalizację austro -węgierską. Austriacy i Węgrzy w tej wirtualnej monarchii także nie bardzo się lubią i często nie szczędzą sobie wzajemnych uszczypliwości.
Niestety, nie ma w Sarmacji cesarzowej Sisi, która, jak powszechnie wiadomo, robiła co mogła, żeby obie nacje pogodzić. Ale i tak wirtualne państwa znakomicie się rozwijają. Zawierają sojusze, budują wirtualne miasta i prowincje. Nie wszystkie wirtualne kraje gromadzą tylu ,,obywateli" co Sarmacja, ale wszystkie mają swoją specyfikę. Np. Surmenię buduje kilkanaście osób. Ten kraj chlubi się własnym językiem, surmeńskim. Został stworzony na bazie greki. W ogóle, cała Surmenia odwołuje się do tradycji greckiej i bałkańskiej.
W większości wirtualnych państw obowiązujący ustrój to monarchia albo republika. Nie brakuje jednak i bardziej oryginalnych tworów, jak np. komunizujący Związek Socjalistycznych Republik Anhalckich czy państwo kościelne Rotria, na którego czele stoi kardynał de Zepp. Słowem, każdy w tych państwach znajdzie coś dla siebie.
Obywatelami wirtualnych państw są przeważnie studenci. Są wśród nich obecni i przyszli prawnicy, informatycy czy historycy. Ale w wirtualne państwa bawią się też osoby starsze. Ta zabawa w odzwierciedla w pewnym stopniu odwieczną tęsknotę filozofów, artystów i pisarzy do utopijnych idealnych światów- tak komentuje ten nowy trend internetowy prof. Roch Sulima, antropolog kultury z Uniwersytetu Warszawskiego. -Kiedyś było Miasto Słońca czy Kraina Pieczonych Gołąbków, a teraz mamy księstwo Sarmacji czy królestwo Dreamlandu.
Jego zdaniem dzięki tworzeniu wirtualnych społeczeństw wiele osób zaspokaja swoje niezrealizowane w realnym świcie aspiracje do odgrywania ważnej roli politycznej czy społecznej. Jest to tak zwana potrzeba podwójnej obecności- wyjaśnił prof. Sulima. -W wirtualnym świecie można udawać kogoś lepszego. Wydaje mi się, że taka obecność w wirtualnym państwie może być niezłą szkołą dla tych osób, którym marzy się jakaś poważna rola w życiu publicznym, np. w polityce- powiedział Sulima.
Udział w mikronacjach to dobry sposób na spędzenie wolnego czasu. Tworzą one fikcyjne państwa i zarządzają nimi. Mają mnóstwo niekonwencjonalnych pomysłów, które w wirtualnym świecie mogą wcielać w życie. Jedynym ich ogranicznikiem jest tylko ich wyobraźnia. -Mikronacja Sarmacja powstała jako efekt fascynacji niepowtarzalnym klimatem monarchii Austro –Węgierskiej- twierdzi cesarz Franciszek Józef II. Jego zdaniem udało się uchwycić i odtworzyć wiele charakterystycznych cech tego państwa. Udało się nawet odbudować charakterystyczną dla tamtej epoki rywalizację austro -węgierską. Austriacy i Węgrzy w tej wirtualnej monarchii także nie bardzo się lubią i często nie szczędzą sobie wzajemnych uszczypliwości.
Niestety, nie ma w Sarmacji cesarzowej Sisi, która, jak powszechnie wiadomo, robiła co mogła, żeby obie nacje pogodzić. Ale i tak wirtualne państwa znakomicie się rozwijają. Zawierają sojusze, budują wirtualne miasta i prowincje. Nie wszystkie wirtualne kraje gromadzą tylu ,,obywateli" co Sarmacja, ale wszystkie mają swoją specyfikę. Np. Surmenię buduje kilkanaście osób. Ten kraj chlubi się własnym językiem, surmeńskim. Został stworzony na bazie greki. W ogóle, cała Surmenia odwołuje się do tradycji greckiej i bałkańskiej.
W większości wirtualnych państw obowiązujący ustrój to monarchia albo republika. Nie brakuje jednak i bardziej oryginalnych tworów, jak np. komunizujący Związek Socjalistycznych Republik Anhalckich czy państwo kościelne Rotria, na którego czele stoi kardynał de Zepp. Słowem, każdy w tych państwach znajdzie coś dla siebie.
Obywatelami wirtualnych państw są przeważnie studenci. Są wśród nich obecni i przyszli prawnicy, informatycy czy historycy. Ale w wirtualne państwa bawią się też osoby starsze. Ta zabawa w odzwierciedla w pewnym stopniu odwieczną tęsknotę filozofów, artystów i pisarzy do utopijnych idealnych światów- tak komentuje ten nowy trend internetowy prof. Roch Sulima, antropolog kultury z Uniwersytetu Warszawskiego. -Kiedyś było Miasto Słońca czy Kraina Pieczonych Gołąbków, a teraz mamy księstwo Sarmacji czy królestwo Dreamlandu.
Jego zdaniem dzięki tworzeniu wirtualnych społeczeństw wiele osób zaspokaja swoje niezrealizowane w realnym świcie aspiracje do odgrywania ważnej roli politycznej czy społecznej. Jest to tak zwana potrzeba podwójnej obecności- wyjaśnił prof. Sulima. -W wirtualnym świecie można udawać kogoś lepszego. Wydaje mi się, że taka obecność w wirtualnym państwie może być niezłą szkołą dla tych osób, którym marzy się jakaś poważna rola w życiu publicznym, np. w polityce- powiedział Sulima.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj