| Źródło: autor: Artur Potaczek/redakcja Wrocław Dla Was,relacja live Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, fot. red. Wrocław Dla Was/You Tube/Energa Basket Liga
WKS Śląsk Wrocław mistrzem Polski w koszykówce!
Wspaniała grupa wrocławskich ,,Kosynierów” w finałowej rywalizacji do czterech zwycięstw, odniosła przekonywujące zwycięstwo nad warszawskimi ,,Kanonierami” z Legii: 4-1, a mecz, wieńczący dzieło, był, w wykonaniu WKS-u, popisem skuteczności, gry zespołowej i żelaznej taktyki trenera Urlepa.
Mecz numer pięć miał kilka faz i, jak się okazało, zwycięstwo nie było oczywiste. Pierwszą kwartę perfekcyjnie zaczęli gospodarze, którzy złapali pełny luz w grze ofensywnej i praktycznie każdy rzut z dystansu czy wejście pod kosz, kończyli zdobyczą punktową. Dołożyli do tego żelazną obronę i po pierwszych 10 minutach wynik był wielce korzystny dla Śląska: 27-11. Legia w tym czasie, sparaliżowana stawką spotkania, pudłowała niemiłosiernie. Na trybunach trwała feta.
Z jakże innymi nastrojami, wywołanymi obrazem gry w drugiej kwarcie, przyszło się mierzyć fanom wrocławskiego basketu. Albowiem był to czas, kiedy Legia zaczęła dominować. Jej gra może niezbyt poukładana, bardziej szalona, niemniej zaczęła przynosić efekty.
Wchodziły rzutu z dystansu, w tym za 3 punkty, podkoszowe penetracje wojskowych z Warszawy również były skuteczne. Mocna obrona Legii nie pozwalała na ułożenie gry ze strony Wrocławian, rzuty oddawane przez miejscowych albo nie były z czystych pozycji i oddawane pod presją, albo w decydujących momentach ręka drżała, a kosz zawieszony po stronie Kanonierów, wypluwał każdą piłkę rzucaną przez Kosynierów.
Ta kwarta zasiała niepewność w Hali Stulecia i nieco ją uciszyła. Wulkany i gejzery namiętności skryły się pod powloką lekkiej niepewności. Opisywana kwarta, to porażka 6-27 i pełna dominacja przeciwników. Na drugą połowę Warszawianie wchodzili z pięciopunktową zaliczką.
Po przerwie Śląsk zareagował we właściwy sposób. Powróciła żelazna taktyka z agresywną obroną i wysoka skuteczność. Tym razem to Legioniści pod presją i z nieprzygotowanych pozycji oddawali niecelne rzuty, a szaleńcze ich akcje z drugiej kwarty nie kończyły się kolejnymi trójkami. Natomiast wojskowi z Wrocławia w zbiórkach pod oboma koszami dominowali niepodzielnie, a Dziewa, Ramlak i Kanter latali niczym F 18 nad obręczami. Gdy do tego dodamy ponownie skuteczność z pierwszej kwarty, to wynik tej odsłony mógł być tylko jeden 28:14.
Zatem przed ostatnią kwartą Śląsk miał 9 punktową zaliczkę. Zaliczkę, dodajmy, której nie roztrwonił już do końca zawodów, a dzięki świetnej grze WKS-u, została dodatkowo powiększona o kilka kolejnych, bezcennych punktów.
Nieoczywistymi bohaterami wczorajszych zawodów byli: Karem Kanter z 26 punktami, Aleksander Dziewa 16 punktów i Kodi Justice 14 punktów.
Tym razem wspaniały gracz wyrastający ponad całą ligę, mózg i reżyser gry Wrocławian - Trawis Trice MVP zarówno sezonu zasadniczego jak i zakończonych zwycięsko finałów, był nieco w cieniu swoich kolegów, co dobitnie pokazuje, że mistrz Polski AD 2022, to nie jednostka ani pojedyncze gwiazdy, tylko drużyna, grająca zespołowo, w której dodatkowo w każdej chwili może wystrzelić jedno z wielu ciężkich dział, dając drużynie upragnione zwycięstwo oraz powodując przy okazji spektakle, które emocjonują nie tylko fanów wojskowych drużyn z Warszawy i Wrocławia, ale sympatyków basketu z całej Polski.
Śląsk Wrocław, to legenda ligi, w latach 90. ubiegłego wieku oraz na przełomie stuleci, to absolutny jej hegemon. Na dystansie 12 lat od 1991 do 2002 r, to 10- krotny zwycięzca ligowej rywalizacji. Wszystko wówczas wskazywało, że doskonała passa trwać będzie nadal.
Niespodziewanie przez kolejne 20 lat tylko raz w 2004 r WKS dotknął finału ligi, nota bene, przegrywając tę batalię wyraźnie z rodzącą się nową potęgą Prokomem Trefl Sopot 1-4. Ponadto w tym czasie Śląsk podupadł finansowo i organizacyjnie, zaliczając wzloty - czterokrotne doczołganie się na najniższy stopień podium w latach 2003, 2007, 2008 i 2021, ale również upadki - spadek na trzeci szczebel rozgrywkowy i kilkuletnie mitrężenie po niższych ligach, co było dramatem dla wrocławskiego klubu, miasta i licznych fanów i sympatyków WKS-u.
Powrót do dawnej wielkości był procesem długim i żmudnym. Jednakże warto było walczyć, albowiem po „wiekach ciemnych” nastała jasność. Kolenda, Dziewa, Travis Trice, Kanter, Ramljak, Justice dołączyli do śp Adama Wójcika, Macieja Zielińskiego, Dominika Tomczyka, Jacka Krzykały, Joe McNulla, Rajmondasa Miglinieksa i innych legend i gwiazd mistrzowskich wrocławskich drużyn sprzed lat.
Po długich 20 latach, Wrocławianie i Wrocławianki ponownie mają swoich bohaterów, z których są dumni, którzy napawają ich radością, z którymi mogą się utożsamiać. A barwy zlelono-biało- czerwone ponownie są niezwyciężone...
autor: Artur Potaczek
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj