| Źródło: autor: Artur Potaczek/Wrocław Dla Was
Quo Vadis Śląsk Wrocław?
Zacznijmy od stylu, który był (poprzednie sezony) i jest katastrofalny, w moim odczuciu. Ma niewiele wspólnego z najwyższym szczeblem rozgrywkowym naszej, i tak przeraźliwie słabej, ligi, zwanej ekstraklasą.
Spotkanie od początku toczyło się w sennej atmosferze i, mało przyjemnej dla oka, wymianie podań wszerz boiska. Względnie bezpiecznym wycofywaniu futbolówki do kolegi z defensywnych formacji i braku koncepcji w ataku pozycyjnym.
Zapomnijmy o śmiałych penetracjach naszych bloków ofensywnych na połowie rywala, o widowiskowych akcjach z lewej czy prawej flanki, o budowaniu przewagi w polu dwoma czy trzema dryblingami gubiącymi przeciwnika, o efektownych strzałach na bramkę Warty. Nie, nie, nic takiego nie działo się na boisku. Ba, broniący, na ogół, na przyzwoitym poziomie, golkiper WKS - Michał Szromnik, w niegroźnej sytuacji, nie opanował piłki, lobbikiem puszczonej w jego pole karne. W konsekwencji podarował przeciwnikom bramkę z niczego, a Śląsk już od 10 minuty musiał ,,gonić" wynik. Co gorsza, ta bramka nic w grze miejscowych nie zmieniła, poza jeszcze większą bezradnością i brakiem pomysłu na rozegranie składnego ataku. Po pierwszej połowie piłkarzy pożegnały przeraźliwe gwizdy.
Druga połowa przyniosła lekkie ożywienie w grze Śląska. Piłka krążyła między zawodnikami nieco szybciej, oddano kilka rachitycznych strzałów, wykonano kilkanaście bezowocnych wrzutek na pole karne Warty. Niestety, nie doprowadziło to do chociażby jednego gola. Goryczy dopełniła druga bramka rywali, w doliczonym czasie gry, po jednym z nielicznych wypadów w okolice pola karnego Śląska.
A teraz o przemyśleniach wykraczających poza tragiczny poziom prezentowany przez Zielono Biało Czerwonych.
Jak powszechnie wiadomo, większościowym udziałowcem WKS Śląsk Wrocław SA, jest Gmina Wrocław. Kosztuje ją to kilkanaście milionów złotych, na każdy sezon.
Od lat czytam negatywne komentarze na ten temat. Dlaczego z podatków mieszkańców opłaca się profesjonalnych piłkarzy, przyjeżdżających tutaj na sezon lub dwa, aby sobie dorobić,, a których pensje osiągały i osiągają nierzadko poziom 50, 60 a nawet 70 tyś zł miesięcznie - czyli dla zwykłego obywatela, krocie? Dlaczego dotuje się dyscyplinę, która nie reprezentuje nas godnie nie tylko w Europie, ale i w kraju, przeciwnie bywa obiektem kpin i negatywnych komentarzy?
Jako zapalonego kibica lokalnego klubu, zawsze irytowały mnie tego typu wpisy, głosy i oceny. Szczególnie, gdy łączyły się z takimi sformułowaniami jak: ,,rozgonić darmozjadów", ,,niech spadną do III ligi, szkoda na nich pieniędzy", ,,nie ma drużyny? nie ma kasy!", ,,zburzyć to ogromne gmaszysko, na które nikt nie chodzi" (to o stadionie na 43 tyś widzów).
Mówiłem znajomym i wypisywałem na forach: jak miasto o takim potencjale i takiej tradycji nie ma mieć klubu w ekstraklasie w najpopularniejszej dyscyplinie sportu? Przecież to prestiż i przywilej nielicznych. Co to dla miasta, które właśnie wskoczyło na trzecie miejsce pod względem ludności w kraju, a przy uwzględnieniu przybyszów z Ukrainy liczy grubo ponad 800 tys. ludzi, z budżetem na 4,5 miliarda złotych, jest tych kilkanaście milionów?
Tak, tak właśnie myślałem. Wierząc, że trzy świetne sezony sprzed 10 lat (mistrzostwo Polski, wicemistrzostwo i brązowy medal) lada chwila zostaną powtórzone, a wówczas wydatkowane środki zwrócą się w formie splendoru i trofeów.
Niestety, przez ostatnią dekadę Gmina Wrocław wydała dziesiątki milionów złotych, a miejscowy klub częściej bronił się przed spadkiem do niższej ligi i szorował dno tabeli, niż walczył w jej czubie. A 4 i 5 miejsca wywalczone kilka sezonów wstecz, tyko potwierdzają regułę totalnej niemocy sportowej, organizacyjnej, wizerunkowej i ekonomicznej.
W obliczu kryzysu energetycznego, humanitarnego, dziur w budżetach samorządowych, wywołanych także polityką władz centralnych (obniżenie podatków, których beneficjentami są samorządy), wypłacanie tych kilkunastu milionów na piłkarzy, którzy nie są związani trwale z klubem, nie są dumą miasta i regionu, tylko antyreklamą, powodem udręki, kpiny i irytacji kibiców, wydaje się kontrowersyjne i coraz mniej zasadne.
Wydawanie kroci na działaczy, którzy swoimi decyzjami nie powodują, że piękny obiekt przyciąga rzesze kibiców, odnosi sukcesy sportowe, lecz odwrotnie, przez lata oscyluje na dnie tabeli, zasadne stają się pytania o dalsze finansowanie z miejskiej kasy. Obecnie WKS zajmuje miejsce spadkowe i szykuje się kolejny rok z walką o utrzymanie podmiotu, a ostatni zewnętrzy audyt wykazał, że w Śląsku wydaje się 107% budżetu na pensje piłkarzy, przy normie 60% w dobrze zarządzanych klubach. Wiadomo, że te brakujące 7% do budżetu klubu zostanie dosypane z kasy miasta.
Nie chcę plasować się po stronie tych, którzy postulują ,,zaoranie tego klubu" czy ,,rozgonienie piłkarskich darmozjadów" i usunięcie ,,nieudacznych działaczy". Niemniej należny jest namysł nad racjonalnym wydawaniem publicznych pieniędzy.
Czy osoby zarządzające klubem, działacze oraz występujący tu piłkarze powinni nadal obciążać budżet klubu zasilanego publicznym pieniądzem? Czy koniecznie potrzebny jest nam tak liczny zaciąg zagranicznych piłkarzy, dobrze opłacanych o niewielkich umiejętnościach i zaangażowaniu (vide polityka transferowa)?
Czy należy się trzymać formuły większościowego udziałowca wykładającego olbrzymie pieniądze z kasy miejskiej? Czy klub o dużej tradycji i wielkim potencjale, jak i atrakcyjne miasto, istotnie nie mogą znaleźć inwestora prywatnego dla klubu?
Przecież w wielokrotnie mniejszej Częstochowie zbudowano świetny zespół za mniejsze i dodatkowo prywatne pieniądze. Może dlatego, że wykładane są tam głównie środki prywatne? Dodatkowo panująca tam stabilizacja personalna, od trenera po kadrę zawodniczą, tworzą wyniki budzące podziw i zazdrość?
Natomiast Wrocław wydając 107% budżetu na pensje piłkarzy, o pieniądze się raczej nie troszczy, a trenerzy i zawodnicy zmieniają się jak pory roku za oknem. Obecnie Śląsk płaci równolegle trzem trenerom pensje, z których dwóch nie pracuje w klubie.
Można mnożyć kolejne pytania, jak choćby te dotyczące frekwencji. Dlaczego 40 tysięczny stadion permanentnie świeci pustkami? W zeszłym sezonie na mecz Śląska przychodziło średnio tylko 9 tys. osób, a na ostatnim meczu z Wartą zjawiła się rekordowo mała liczba fanów - lekko ponad 5 tyś.
Na brak profesjonalizmu w zarządzaniu i niewłaściwym podejściu do swoich obowiązków służbowych personelu zawodniczego, nakłada się otoczka, która ostatecznie kaleczy obraz mojego klubu w postaci aktywności politycznej części fanów spod znaku ultras.
Skandowane czy wywieszane hasła, nierzadko są obraźliwe, niesprawiedliwe i nie mające wiele wspólnego z rzeczywistością. Na mecz z Wartą wybrałem się z dwoma zaprzyjaźnionymi rodzinami z Ukrainy.
Dla mnie od ponad 35 lat a dla jednej z tych rodzin, oglądanie w akcji piłkarzy Śląska od kilku sezonów, to rytuał.
W Polsce mieszkają od kilku lat. Ciężko pracują, dla swojego dobra ale i tutejszej społeczności. Pracują poniżej swoich kwalifikacji, cierpliwie oczekując na nostryfikacje ukraińskich dyplomów, żeby mieć prawo do świadczenia specjalistycznych usług na terenie naszego miasta. Nie trzeba dodawać, że odprowadzają tu podatki, korzystają z punktów usługowych, etc.
Ich dziecko wychowywane z poszanowaniem kraju urodzenia, wśród polskich rówieśników, biegle władające językiem polskim, grające w jednej z akademii piłkarskich we Wrocławiu, jest przykładem i wzorem asymilacji społecznej.
Druga rodzina, uciekając spod putinowskich bomb, również szuka sobie miejsca w świecie na normalne życie. Wszyscy oni dowiedzieli się, z wywieszonego przez ultrasów hasła, że nigdy tutaj nie będą się mogli poczuć jak u siebie, bowiem chłopaki od posła Brauna wykrzyczeli im czarną farbą na białym prześcieradle, że ukrainizują Polskę. Czytaj - są niemile widziani, są ciałem obcym..
Wobec licznie postawionych pytań, do włodarzy naszego miasta, dotyczących funkcjonowania mojego ukochanego klubu, dorzucam jeszcze te związane prawem do wyrażania prywatnych opinii, które są wg mnie szkodliwe dla miasta, państwa, i wpisują się w propagandę antyukraińską podsycaną przez Kreml, a wygłaszanych w przestrzeni będącej domeną miasta.
Panie Prezydencie, kto zarządza Stadionem Wrocław, Pan i jego współpracownicy, względnie władze Stadionu, czy chłopaki od posła Brauna?
Dlaczego wobec haniebnego i nie mającego wiele wspólnego z prawdą płótnem, nie nakazano jego usunięcia?
Czy chodzi o to, żeby Ukraińcy, tak licznie gromadzący się na meczach Śląska, trzymali się z dala od stadionu, a Wrocław uważali za miejsce im nieprzychylne i wrogie?
Przecież zarówno władze centralne i lokalne mają tu spójne, prodemokratyczne i równościowe stanowisko, a hasła tworzone przez zwolenników Konfederacji są naruszeniem praw podstawowych obywateli oraz Konstytucji RP. W Unii Europejskiej, której częścią jesteśmy, wszelkie przejawy dyskryminacji jakichkolwiek grup społecznych są surowo zakazane.
Ze sportowym pozdrowieniem
wieloletni fan Śląska Wrocław
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj